Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2010

Dystans całkowity:215.65 km (w terenie 49.00 km; 22.72%)
Czas w ruchu:57:15
Średnia prędkość:3.77 km/h
Maksymalna prędkość:50.20 km/h
Suma podjazdów:736 m
Maks. tętno maksymalne:186 (98 %)
Maks. tętno średnie:161 (85 %)
Suma kalorii:9163 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:26.96 km i 7h 09m
Więcej statystyk

Prawie asfalt, prawie...

Niedziela, 28 lutego 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 1.Wycieczki
Słoneczna aura roztapiająca zalegający śnieg oraz sobotnia wycieczka sprawdzająca warunki na łódzkich trasach sprawiły, że na cotygodniowe większe kręcenie postanowiłem wybrać się na z dala od lasu i wciągających tam bagien śniegowych. Po krótkiej analizie mapy stwierdziłem, że w sumie nie znam prawie wcale czarnego szlaku rowerowego biegnącego przez Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich. Kilometrażówka wskazywała ponad 75 kilo + dojazd czyli razem koło 100, ale z opisu wynikało, że można koło miejscowości Buczek skrócić sobie pętle więc stwierdziłem że zaryzykuje. Zresztą miały to być głównie asfalty więc co mi tam. Słoneczko pięknie grzało, czarne drogi prawie suche. Powinno być bosko... Ach, cóż to miała być za pomyłka... :)

Pierwsza przygoda na "wysokim", bo aż 5 kilometrze powinna dać mi do myślenia. Ostrzegającego pecha nie należy lekceważyć. Niby zwykła guma i to w komfortowych parkowych warunkach, gdzie i ławeczka jakaś i śmietnik do wyrzucenia dziurawca. Ale oczywiście nie mogło być za pięknie, bo jak park i to i gówienka wszelakie, które pięknie uwaliły mi obręcz. Niby do ostatniej chwili uważałem aby się nimi nie upaskudzić, ale tylko do ostatniej kiedy trzeba było zakręcić kołem, co by sprawdzić czy wszystko dobrze leży. Oj cóż za zonk. :))))

Potem było "prawie" rewelacyjnie. Parę dróg w Arturówku gdzie spodziewałem się spotkać ostre błocko, okazało się całkiem suchych. Ale niestety tylko kilka, które fałszywie zachęciły mnie to próby przebicia się do kapliczek niekoniecznie asfaltami. Drugi zonk i już mokre buty :)

Jak dotarłem na słynny "kaloryfer" gdzie miałem wbić się na czarny szklak stwierdziłem, że teraz to będzie już z górki (hehehe, tam jest faktycznie ostro z górki, jak wszyscy wiedzą). Spora prędkość, sporo wody na asfalcie i mój fantastyczny błotnik, który nie do końca zasłania przednie koło i facjatę mam już też do przeczyszczenia. :)))

Potem przy barze w Modrzewiu gdzie zwykle jadę prosto (do baru :) ) miałem skręcić na nieznany sobie już kawałek szlaku. Miał być to asfalt więc w sumie luz. No i właściwie był luz... przez pierwszy kilometr. Potem były płyty, też przez kilometr... A potem było już tylko błocko i to przez długo, dłuuuuugo. Potem był śnieg... i właściwie myślałem, że to już koniec atrakcji, ale znowu się pomyliłem, bo po śniegu zaczęło się... regularne bagno. Dobrze, że na horyzoncie pojawił się kościół w Dobrej więc byłem uratowany :))) Musiały w końcu prowadzić do niego jakieś bardziej cywilizowane drogi.



Potem stwierdziłem, że mam ten cały szklak w d....pie i jechałem tak jak ja chciałem czyli po czarnym, ale tylko asfalcie. W sumie wracając do domu tylko raz jeszcze miałem zonk-a, ale tym razem dzięki swojej głupocie (heheh, jak by wcześniej było inaczej). Było to gdzieś koło jakiegoś Byszewa, gdzie mimo tego, że na gps nie było drogi postanowiłem skręcić w zachęcający asfalcik po prawej. Asfalcik był równiutki, świeżutki i.... króciutki. :))) Na szczęście to co było dalej, dało się jakość przejechać. Straty były, ale w sumie było mi już wszystko jedno... :)

Ślad z wycieczki czarnym szlakiem łódzkim © Franiu

Przy sobocie, po błocie

Sobota, 27 lutego 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 1.Wycieczki
Dzisiaj pogoda śliczna wiec mimo kupy różnych zajęć nie mogłem sobie darować, aby trochę pokręcić. Czasu mało więc wybór padł na najbliższą okolicę: stary poligon Brus i Park Zdrowie.

Najpierw chciałem trochę posmakować ulubionych klimatów poligonu, ale po pierwszej ścieżynce, a właściwie "błotośnieżynce" szybko sobie darowałem. Odwrót był na tyle poważny, że nie dało się jechać i trzeba było pchać. A to też nie było wcale łatwe...

Potem było Zdrowie i ścieżka, gdzie mimo nauczki z poligonu znowu dałem się nabrać i musiałem ładny kawałek przebijać się z buta przez śniegową breje. W dodatku często trzeba było oczyszczać piasty i hamulce z tego co się tam zbierało i mocno spowalniało pchanie.

Niby do trzech razy sztuka, ale nie dałem się trzeci raz nabrać i dalej wybierałem tylko największe i najbardziej ubite drogi. I jakoś udało się wrócić w jednym kawałku do domu i to w dodaku na rowerze. Oczywiście wszystko do prania i buty do suszenia... Ale co moje, to moje. :)

Po staremu z nową trenerką

Czwartek, 25 lutego 2010 · Komentarze(0)
TRAINTIME: 0:55:28
AVERAGE HR: 155
MAXIMUM HR: 183
KCAL: 1112
HEALTH ZONE: 7%
FITNESS ZONE: 9%
PERFORM ZONE: 76%
RECOVERY 1 MIN: 166
RECOVERY 2 MIN: 136
RECOVERY 3 MIN: 119

Nowy trener

Poniedziałek, 22 lutego 2010 · Komentarze(0)
TRAINTIME: 0:50:00
AVERAGE HR: 159
MAXIMUM HR: 181
KCAL: 990
HEALTH ZONE: 0%
FITNESS ZONE: 18%
PERFORM ZONE: 81%
RECOVERY 1 MIN: 161
RECOVERY 2 MIN: 136
RECOVERY 3 MIN: 134
RECOVERY 4 MIN: 122
RECOVERY 5 MIN: 117

Wiosenna zima

Niedziela, 21 lutego 2010 · Komentarze(0)
Słoneczko, które rano zaatakowało mnie w łóżku nie pozwoliło leniuchować. W sumie niedziela to jedyny w tygodniu dzień kiedy mogę trochę dłużej pospać, ale przy takiej aurze nie jetem jakoś w stanie przyłożyć głowy do poduszki. Mimo bolącej głowy (będącej konsekwencją sobotniego spotkania z przyjaciółmi :) ) nawet raźno się zebrałem i ruszyłem trochę pokręcić. W sumie tej zimy (ze śniegiem) w ogóle nie udało mi się ruszyć roweru, bo albo gil atakował, albo za oknem było grubo poniżej 10 stopni, co w przypadku moich przydługich końcówek kończyn :P znaczy odmrożenie. Sytuacja za oknem, którą mamy od dni paru (czyli wszystko płynie) dodatkowo zachęciła do może ostatniej w tym roku szansy jazdy po śniegu.

Chwilkę zastanawiałem się gdzie by tu pojechać, ale wybór raczej bez zbytniego obciążania bolącej głowy padł na Las Łagiewnicki. Przy tej temperaturze i słońcu była to chyba jedyna słuszna myśl, bo stan tamtejszych dróg (szeroko i mocne ubicie) dawał szanse na w miarę normalną jazdę, a nie tylko przedzieranie się po pas w śniegowo-wodnej brei.

Wybór był dobry, bo właściwie tylko ze dwa razy musiałem zsiadać z roweru. Zaliczyłem też (a jakże, to też musi być) jedną małą glebę kiedy to przednie koło zapadło mi się do połowy w śniegu. Mimo dwugodzinnej walki nawet się specjalnie nie umordowałem. Gdybym miał więcej czasu to pewnie bym jeszcze pokręcił, bo pogoda była rewelacyjna i zupełnie nie chciało się wracać.

Zima, zima, zima © Franiu

Po co stopka? © Franiu

Ślad z GPS © Franiu

Powrót po gilu

Czwartek, 18 lutego 2010 · Komentarze(0)
Po prawie dwutygodniowej przerwie spowodowanej zalegającym gilem dzisiaj wybrałem się na pedałkowanie. Choroba jeszcze do końca nie odpuściła, ale wyznając zasadę, że ogień trzeba zwalczać ogniem zaryzykowałem i było całkiem całkiem. Może dzięki temu, że nowa trenerka Ania nie jest orłem, a może dzięki temu że organizm podczas infekcji potrafi się lepiej zorganizować wysiłkowo... Nieważne. Miejmy nadzieję, że byłą to już ostatnia choroba podczas tej zimy.

TRAINTIME: 0:53:30
AVERAGE HR: 160
MAXIMUM HR: 186
KCAL: 1124
HEALTH ZONE: 7%
FITNESS ZONE: 3%
PERFORM ZONE: 82%
RECOVERY 1 MIN: 140
RECOVERY 2 MIN: 127
RECOVERY 3 MIN: 120
RECOVERY 4 MIN: 123
RECOVERY 5 MIN: 114

Jeszcze raz

Czwartek, 4 lutego 2010 · Komentarze(0)
TRAINTIME: 0:48:04
AVERAGE HR: 161
MAXIMUM HR: 184
KCAL: 1013
HEALTH ZONE: 2%
FITNESS ZONE: 5%
PERFORM ZONE: 86%
RECOVERY 1 MIN: 162
RECOVERY 2 MIN: 147
RECOVERY 3 MIN: 133
RECOVERY 4 MIN: 130
RECOVERY 5 MIN: 117

I znowu

Poniedziałek, 1 lutego 2010 · Komentarze(0)
TRAINTIME: 0:48:15
AVERAGE HR: 161
MAXIMUM HR: 181
KCAL: 1019
HEALTH ZONE: 10%
FITNESS ZONE: 8%
PERFORM ZONE: 80%
RECOVERY 1 MIN: 162
RECOVERY 2 MIN: 146
RECOVERY 3 MIN: 133
RECOVERY 4 MIN: 122