Po naprawach tych i owych...
Sobota, 10 kwietnia 2010
· Komentarze(0)
Kategoria 6.Inne i takie tam
Po lizaniu ran spowodowanych ostatnim nocnym wypadem w Wiączyniu gdzie załatwiłem sobie trochę kręgosłup postanowiłem spróbować "czy już wszystko działa". Dodatkowo miałem do sprawdzenia świeżo założony napęd w postaci przerzutki SRAM X9 (tył), SHIMANO XTR (przód), gripów SRAM X9 i kosmicznych pancerzy i linek NOKON.
Aby zanadto nie nadwyrężać sił własnych (lekarz kazał jeszcze dać sobie kolejny tydzień luzu) i roweru (zawsze coś może po takim grzebaniu w sprzęcie strzelić) postanowiłem wybrać się na godzinkę na dobrze znany stary poligon na Brusie.
Niestety po dojechaniu do pierwszych ścieżek poligonu i pokonaniu paru górkodołków coś mi zaczęło strzelać w zawieszeniu (hmmmm, akurat tego nie ruszałem???). Po chwilowej diagnozie okazało się, że moje drogocenne koraliki NOKONA trą o zawieszenie przy mocnym ugięciu amorka. Szybka diagnoza dlaczego się dzieje (może za mało powietrza, którego nie sprawdzałem po zimie ??? ) i dalej jadę już dużo spokojniej. Za chwilę zresztą zaczyna padać i szybko chowam telefon głęboko w plecak, za to wyciągam kurtkę.
Do domu docieram już kompletnie mokry i wkurzony na uszkodzony pancerz warty kupę kasy. Po osuszeniu siebie i roweru oraz dokładnym przyjrzeniu się usterce okazuje się, że uszkodzony jest jeszcze jeden kawałek pancerza i rama w paru miejscach jest wytarta z lakieru. :( Dodatkowo kręgosłup też jakby trochę znowu zaczął pobolewać... No to bomba, super udana wycieczka.
Aby zanadto nie nadwyrężać sił własnych (lekarz kazał jeszcze dać sobie kolejny tydzień luzu) i roweru (zawsze coś może po takim grzebaniu w sprzęcie strzelić) postanowiłem wybrać się na godzinkę na dobrze znany stary poligon na Brusie.
Niestety po dojechaniu do pierwszych ścieżek poligonu i pokonaniu paru górkodołków coś mi zaczęło strzelać w zawieszeniu (hmmmm, akurat tego nie ruszałem???). Po chwilowej diagnozie okazało się, że moje drogocenne koraliki NOKONA trą o zawieszenie przy mocnym ugięciu amorka. Szybka diagnoza dlaczego się dzieje (może za mało powietrza, którego nie sprawdzałem po zimie ??? ) i dalej jadę już dużo spokojniej. Za chwilę zresztą zaczyna padać i szybko chowam telefon głęboko w plecak, za to wyciągam kurtkę.
Do domu docieram już kompletnie mokry i wkurzony na uszkodzony pancerz warty kupę kasy. Po osuszeniu siebie i roweru oraz dokładnym przyjrzeniu się usterce okazuje się, że uszkodzony jest jeszcze jeden kawałek pancerza i rama w paru miejscach jest wytarta z lakieru. :( Dodatkowo kręgosłup też jakby trochę znowu zaczął pobolewać... No to bomba, super udana wycieczka.